Specjaliści ds. marketingu mają dość nieprzychylną reputację w kwestii używania chwytliwych słów. Wystarczy wziąć udział w jakimkolwiek spotkaniu biznesowym, by w przeciągu pięciu minut wielokrotnie usłyszeć o synergii, dźwigniach handlu i kilkunastu innych zwrotach, które brzmią mądrze. Jednak najczęściej tylko brzmią, ponieważ tak naprawdę nic nie wnoszą do omawianej sprawy.
20 zwrotów, których nie powinieneś używać na swojej stronie internetowej
Wiele z tych słów wdarło się w codzienne rozmowy biznesowe i niestety niejednokrotnie przeczytamy je podczas przeglądania materiałów dotyczących marketingu. Z takim stanem rzeczy można by się jeszcze pogodzić, ale te „zakazane” słowa pojawiają się w zastraszającej ilości nawet na stronach niewielkich firm.
Wszyscy jesteśmy temu winni. Kiedy klient prosi o chwytliwy tekst, który z marszu zainteresuje wszystkich odbiorców, to zaczynamy przesadzać z żargonem marketingowym. Jednak z każdym kolejnym artykułem zaczynamy zdawać sobie sprawę, że one wszystkie wyglądają identycznie i, co najgorsze, nic nie znaczą. Tekst naszpikowany biznesowym językiem marketingowym nie będzie interesujący dla nikogo, nawet specjalisty w danej dziedzinie.
Jako copywriterzy i właściciele firm, musimy pamiętać o tych słowach i cały czas być na straży, by nie poniosła nas fala biznesowego slangu.
Oto nasza lista 20 chwytliwych słów, których nie należy nadużywać na stronach internetowych, tekstach zapleczowych lub profilach społecznościowych. Oczywiście wykorzystanie ich raz na jakiś czas nie sprawi, że nasz artykuł całkowicie straci na jakości, jednak warto mieć na uwadze to, by po prostu nie sięgać po nie za każdym razem, kiedy chcemy uatrakcyjnić tekst.
- Innowacyjny;
- Synergia;
- Wpływowy;
- Dostawca usługi;
- Wyjątkowy;
- Lider;
- Klasa światowa;
- Dynamiczny;
- Natychmiastowe rozwiązania;
- Najlepszy w swojej branży;
- Ogromne doświadczenie;
- Z pasją;
- Z dumą;
- Zapewniamy;
- Kreatywny;
- Strategiczny;
- Ekspert;
- Kontent;
- Tylko u nas;
- Nastawieni na sukces.
Co jest nie tak z tymi słowami?
Problemy z tymi słowami dzielą się na kilka kategorii, a wiele z nich należy do więcej niż jednej grupy. To, co razi w nich najbardziej to fakt, że są:
- nadużywane,
- próżne,
- zagadkowe,
- bez znaczenia,
- hiperboliczne.
Ok, ale co może być złego w tym, że chcemy podkreślić swoją wiedzę czy kreatywność? Pamiętajmy o tym, że każdy, kto nazywa siebie „ekspertem” prawdopodobnie nim nie jest. Istnieje wiele przymiotników, które brzmią znakomicie, gdy inni używają ich do opisania nas, ale nazywając siebie dynamicznym, innowacyjnym lub wybitnym stwarza się zakrzywiony i wręcz odpychający obraz swojej osoby czy przedsiębiorstwa.
Do wielu z tych słów należy zastosować zasadę – nie mów, pokaż! Można napisać o sobie, swojej firmie, produkcie lub usłudze kilkanaście stron zachwytów, jednak czy nie byłoby prościej pokazać tę wyjątkowość i doświadczenie jednym przykładem dobrze wykonanej pracy?
Jaka jest alternatywa?
Rozwiązanie jest proste i dotyczy ono większości problemów z tekstami marketingowymi – wystarczy, że copywriter postawi się w roli klienta danej firmy. Tak samo powinien zrobić właściciel i specjaliści ds. marketingu. To, że artykuł wygląda tak, jakby był pisany przez wiele godzin na tajnym zgromadzeniu ludzi używających mądrych słów, nic nie znaczy dla odbiorcy. Zapewne znudzi się on po dwóch zdaniach, jeśli znowu będzie musiał czytać o „wyjątkowo innowacyjnym przedsiębiorstwie, które jest najlepsze w branży”. Tworząc teksty na stronę zastanówmy się chwilę nad tym, po co klient w ogóle wpisał nasz adres, jakie informacje są dla niego najistotniejsze, w jaki sposób możemy je udostępnić w przystępny sposób. Pisząc używajmy takich słów, które swobodnie wypowiadalibyśmy podczas rozmowy. Problem pojawia się wtedy, kiedy nawet do swojej mamy mówimy o „synergicznym wpływie kreatywnego kontentu ekspertów z pasją”. Wtedy nie ma już dla nas ratunku.
Specjalistka od reklamy i marketingowiec z zacięciem do pisania tekstów, które sprzedają. Lekkim piórem tworzy bystre treści przyciągające uwagę. Jedyne co sprawia jej trudność to… mycie okien.